Gdzie zjeść, żeby się nie rozczarować?
To chyba była jedna z trudniejszych decyzji, którą musiałem podjąć przy tym oto kulinarnym przedsięwzięciu. Oglądałem mnóstwo filmików i czytałem artykuły, które zdradzały tajniki przygotowywania ramenu. Wydawało mnie się, że to jest tak ścisła i pracochłonna procedura, że musiałem wybrać lokal, który zaserwuje mi najlepszą wersję japońskiego rosołu.
Po przewertowaniu internetu, popytaniu znajomych zdecydowałem się na restaurację Omami przy Kruczej w Warszawie. I nie jest to artykuł sponsorowany. Uprzedzając wszelkie pytania i wątpliwości.
Do wyboru do koloru
Przyznam, że rzadko szedłem do restauracji z wybranym wcześniej daniem. Tym razem tak było. Wspólnie z moją dobrą znajomą ruszyliśmy sprawdzić, jak smakuje ramen. Jedno z nas wzięło wersję z kurczakiem, a drugie z boczkiem. Oprócz tego było jeszcze mnóstwo innych pozycji mięsnych i wegetariańskich. Dlatego jestem przekonany, że każdy znajdzie coś dla siebie.
I choć nie opanowałem sztuki jedzenia pałeczkami do perfekcji, to dawno nie najadłem się tak TYLKO zupą. Była przepyszna i sycąca!
Jednym z głównych powodów jest esencjonalny smak. Dobrze zrobiony wywar rozkocha Was w smaku tej zupy. Dodatki, wiadomo, są kwestią indywidualną. Ale zarówno wersja z kurczakiem, jak i boczkiem były po prostu pyszne. Mięso rozpadało się w ustach, jajko miało idealną konsystencję, a pozostałe dodatki tworzyły spójną całość.
Tylko zachowajcie umiar, bo do zdrowych dań to raczej nie zaliczymy. Czasami jednak można przymknąć oko i pozwolić sobie na chwilę zapomnienia.
Ramen wymaga kilkunastu godzin przygotowania, a ja nie mam tyle czasu. Oprócz czasu, totalnie nie znam się na kuchni japońskiej i pewnie konkretnie spieprzyłbym smak dania. A tego nie chciałbym robić. Decyzją ostateczną, od czasu do czasu w gronie znajomych pozwalam sobie na japońskie szaleństwo. I Wam też polecam takie rozwiązanie.
0 komentarze: