Nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, że gastronomia to ciężki
kawałek chleba. Nie miałem też okazji nigdy pracować w tej dziedzinie. I szczęście
od Boga. Bo już teraz pewnie byłbym dwumetrowym grubasem w fartuchu. W wielkim skrócie postanowiłem wyjaśnić, dlaczego nie zostałem kucharzem, ani nie myślałem o swojej restauracji.
W życiu bywa tak, że młody człowiek staje przed wielkim
wyborem. Do dziś uważam, że zdecydowanie za wcześnie. Bo wieku 19 lat zdajesz
maturę (a przynajmniej zdecydowana większość) i wybierasz kierunek studiów z wielkimi
pokładami nadziei, że to właśnie uczelnia wyższa ukształtuje cię zawodowo i po
jej ukończeniu rynek pracy przywita cię z otwartymi rękami...
Ja, jeszcze wtedy, chciałem być nauczycielem języka niemieckiego. Tak. Dobrze czytacie. Chciałem być
nauczycielem języka niemieckiego i… poszedłem na germanistykę. To wciąż nie
jest żart. Jakie to były nudne studia i jaki straszny okres w moim życiu.
Chwytając się brzytwy, szybko uciekłem i wylądowałem na politologii. Tam było
już ciekawiej. A na pewno śmieszniej. Pod każdym względem. Po 3 latach wybrałem
się na dziennikarstwo. W tzw. międzyczasie pracowałem jako dziennikarz lokalny,
internatowy aż w końcu postawiłem na social media. I tak trwa to do dzisiaj. O
rentę przez wszystkie perturbacje, które muszę przechodzić, złożę wniosek do
Facebooka i innych wynalazków internetu.
Do rzeczy. Bo popłynąłem. O tym, że lubię gotować dowiedziałem się na
studiach, ale… zawsze uważałem, że w życiu trzeba rozdzielić pasję od pracy,
ewentualnie połączyć te dwie rzeczy. Ale przenigdy w życiu nie stawiać
wszystkiego na jedną kartę.
Bokiem wychodzą mi wszystkie hasła "love my job" i deklaracje, że
praca jest twoją miłością czy tam pasją. Owszem. Do czasu. Aż nie wpadniesz w rutynę, o ile nie paranoję. Nie znam N I K O G O, kto by po czasie nie narzekał na pracę. No chyba, że mówimy o jakiś próżnych deklaracjach w mediach społecznościowych lub telewizji... Dlatego np. jako tancerz, nigdy nie otworzyłem i
nie otworzę szkoły tańca, ani nie zostanę zawodowym tancerzem. Bo nie chcę tym
wymiotować Wolę traktować to jako przyjemność i pewnego rodzaju odskocznię od
tego, z czym mierzę się przez większość swojego czasu.
Finalizując. Lubię gotować
i nie zamierzam tego zmieniać. Kocham tańczyć. I niech tak pozostanie. A na śniadanie, obiad lub kolację zapraszam w me cztery kąty.
0 komentarze: